Super gadżet: sprawdź z jaką prędkością jeździsz.

Tak sobie myślę, że nie jestem jedyną osobą, która zastanawiała się z jaką prędkością zasuwa po stoku wtedy, kiedy wydaje jej się, że jedzie na prawdę szybko. Nigdy jednak nie wiedziałem jak to sprawdzić. Zjazdowcy mkną ponoć z prędkością ok 110 km/h, a w niektórych miejscach, takich jak ostra ściana na zawodach w Kitzbuchel licznik pokazuje niemal 150. A ja?
I oto na ostatnim wyjeździe znajomy instruktor zaprezentował mi aplikację na telefon, która problem rozwiązuje. Z góry uprzedzam, że jest to poważnie uzależniająca zabawa. Chodzi o programik Endomondo, dostępny na iPhona a także na urządzenia działające pod Androidem - np. HTC. Dzięki GPSowi komputer sprawdza położenie narciarza w czasie całego zjazdu, rejestruje punkt startowy i końcowy, mierzy prędkość średnią zjazdu i prędkości chwilowe, w różnych momentach trasy.
No i tutaj zabawa zaczyna się na całego. Trudno powstrzymać się przed kolejnymi zjazdami wykonywanymi z zamiarem pobicia poprzednich osiągów. Niestety, mój stary Iphone ma dość słaby odbiornik sygnału GPS i często się całkiem gubi. I jak na złość zdarzało mu się to właśnie wtedy, kiedy byłem przekonany, że pokonałem wreszcie barierę 100 km/h. Wspomniany już instruktor twierdzi, że do 100 jest dojść w miarę prosto, natomiast powyżej, każde 5 km więcej robi kolosalną różnicę. Nie zachęcam tu bynajmniej do ryzykownej jazdy gdyż sama aplikacja może mieć także wiele innych zastosowań, nie tylko pomiar prędkości. Rejestruje wszystkie przejechane trasy, podaje ilość kilometrów, umieszcza wasze zjazdy na mapie i daje możliwość przesłania danych na Wasz komputer. Gdyby jednak ktoś chciał zmierzyć się z własnymi ograniczeniami to warto pamiętać o kilku zasadach: nigdy nie róbcie tego na koniec dnia, kiedy nogi mogą odmówić posłuszeństwa i z podobnej przyczyny unikajcie wysokich prędkości na 3 i 4 dzień, kiedy organizm jest zwykle najbardziej zmęczony. Ponadto: nigdy na zatłoczonych trasach i w godzinach szczytu, nigdy po alkoholu, unikajcie zlodzonych stoków, ale także tych z ciężkim mokrym śniegiem: nie tylko zwalnia, ale także jest wyjątkowo kontuzjogennym podłożem. O kasku nie ma co gadać - to podstawa, warto natomiast zainwestować też w "żółwika" chroniącego plecy.
Sama obsługa urządzenia jest bardzo prosta.
Wybieramy rodzaj sportu (urządzenie ma w bazie wiele dyscyplin), czekamy aż uaktywni się GPS, ustalamy ile sekund ma nasze Endomondo odliczać, wciskamy "start", a po zjeździe "stop". I tyle. Miłej zabawy życzę tym, którzy jeszcze w tym roku, w wiosennym słońcu, będą mieli okazję dokonać pomiarów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz