I po karnawale...

Wróciłem właśnie z nart, w tygodniu, który w teorii powinien być jednym z najbardziej oblężonych w sezonie i... Duże zdziwienie: dało się jeździć. Ba, poza weekendem i w mniejszym stopniu poniedziałkiem i wtorkiem (ostatnie 2 dni karnawału), na stokach było całkiem spokojnie. Hotelarze twierdzą, że ostatnią tendencją wśród Włochów są w ogóle krótsze wyjazdy: 3-5 dni. Natomiast wg naszych instruktorów, porównując oblężenie zimowych kurortów ze stanem z roku ubiegłego, widać zdecydowany spadek ilości osób i nie dotyczy to wyłącznie Apriki, którą widziałem na żywo, ale także ośrodków uznawanych za najpopularniejsze: Gardena, Fassa itd. Dla mnie, pod kątem własnej jazdy na nartach była to sytuacja nadspodziewanie pozytywna. Włosi jednak narzekają i trudno się dziwić. Skutki takiego stanu rzeczy finalnie mogą być dla polskich narciarzy pozytywne: jest szansa, że skończą się coroczne podwyżki cen, które ostatnio stały się normą.
Warunki narciarskie dobre, ale niewątpliwie, śniegu jest mało w stosunku do tego, jak zwykle wyglądają Alpy włoskie w zimie. Ale zima nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa: w najbliższym tygodniu spodziewane są we Włoszech bardzo obfite, niemal całotygodniowe opady.Z resztą sprawdźcie sami na przykładzie Predazzo:
http://www.ilmeteo.it/meteo/Predazzo
Czyli - świetne wieści dla tych, którzy wybierają się na koniec sezonu, nieco gorsze dla tych, którzy jadą w najbliższym tygodniu.

Ostatni tydzień karnawału.

Wypada mi przeprosić za dłuższą lukę w publikacjach. Powód był prosty: włóczęga po Birmie. A dlaczego z Birmy ciężko wysłać posta - to już temat na inną opowieść. U nas zima w pełni - i sporo narciarskich tematów pozostało jeszcze do poruszenia, ale jednocześnie uruchamiam dodatkowo nowy cykl opowieści birmańskich: zapraszam wkrótce.

Tymczasem jednak będzie o karnawale w krajach alpejskich. Wszystkich, którzy podobnie jak ja udają się na narty od 18.02 muszę uprzedzić: będzie tłoczno. Tradycyjnie ostatni tydzień karnawału jest okresem, kiedy w Austrii, ale przede wszystkim we Włoszech, wyjeżdża się na narty. W Polsce nie ma takiej tradycji: oczywiście terminy feryjne to czas wzmożonego ruchu narciarskiego, ale sam kończący się karnawał nie jest dodatkowym bodźcem do wyjazdów. Włosi i Austriacy rezerwują pobyty karnawałowe ze znacznym wyprzedzeniem, gdyż tuż przed szanse na dobre lokum są małe, choć ceny czasie należą do najwyższych w sezonie. W wielu regionach odbywają się czasie wielobarwne festyny nawiązujące do ludowych tradycji i będąc np. w Val di Fiemme, Fassa czy innych dolinach górskich warto zapytać hotelarza gdzie organizowane są widowiska tego typu. Większość imprez karnawałowych odbędzie się w tym roku od 18 do 21.02.
Przy okazji karnawału warto wspomnieć o innych kulminacyjnych punktach sezonu zimowego, gdyż często nie są one zbieżne z okresami największego ruchu wyjazdowego z Polski i możemy być zdziwieni brakiem miejsc w hotelach i wyższymi cenami. W północnych Włoszech tradycyjnie obleganym okresem jest długi weekend związany ze wspomnieniem Świętego Ambrożego, biskupa Mediolanu. Jest to czas naszego grudniowego free ski, w tym sezonie przypadał na 7-10.12. Potem przychodzi Boże Narodzenie, które dla Włochów wiąże się często z wyjazdem narciarskim, a dalej Sylwester - tu akurat bez różnic w stosunku do naszych zwyczajów. Styczeń jest miesiącem, w którym Włosi rzadko wyjeżdżają na narty, z jednym wyjątkiem. Jest nim Święto Trzech Króli, czyli po włosku Epifania. Dlatego właśnie, w przeciwieństwie do Polski, pierwszy tydzień po nowym roku uznawany jest za jeden ze szczytów sezonu i często obowiązują najwyższe ceny karnetów.
Z miesięcy zimowych największym powodzeniem cieszy się luty, gdyż właśnie wtedy wypadają ferie w szkołach. We Włoszech nie ma podziału na różne okresy feryjne dla różnych regionów. Mega kulminacja sezonu narciarskiego występuje wtedy, kiedy tak jak w tym roku, okres feryjny nakłada się na koniec karnawału. Ostatnim, najbardziej oblężonym okresem w sezonie jest Wielkanoc, którą my spędzamy w domach, a Włosi nieodmiennie chętnie na wyjazdach.
Krótko mówiąc, nie da się ukryć, że wyjeżdżając właśnie teraz, 18.02, doświadczę największego oblężenia tras narciarskich, co samo w sobie nie jest fajne. Ponieważ jednak jest to jednocześnie ostatni tydzień ferii małopolskich i zarazem ostatni tydzień wyjazdów z cyklu Mama i Ja, to można powiedzieć, że nie mam wyjścia. Wyjazdy marcowe kuszą co prawda jeszcze większą ilością dni słonecznych i bardziej pustymi trasami, ale niestety, w marcu musiałbym sam podjąć się niewdzięcznego zadania zaznajamiania moich córek z techniką jazdy na nartach. Ten wariant, ze względu na moje małe pokłady cierpliwości odpada i stąd wybór staje się oczywisty: Mama i Ja, dla dzieci instruktorzy a dla mnie slalom pomiędzy Włochami.